Zbliżamy się nieuchronnie do momentu, kiedy sześciolatki będą musiały rozpoczynać edukację szkolną – taka reformę Ministerstwo Edukacji forsuje od kilku lat. Jako uzasadnienie podawany jest argument, iż tego rodzaju rozwiązania stosowane są już w większości krajów Unii Europejskiej, że jest to wręcz konieczność podyktowana szybkim rozwojem nauki, technologii, a w związku z tym koniecznością rozpoczęcia wcześniej edukacji naszych dzieciaków. Przeciwnicy takiego rozwiązania argumentują, że szkoły najpierw powinny się przygotować pod względem chociażby technicznym do zastosowania takiego wariantu, przykładem mogą być chociażby toalety dla uczniów, niedostosowane do takiego wieku dzieci. Ponadto argumentują, iż nie każde dziecko jest mentalnie gotowe w wieku już 6 lat do oderwania się od domu i wtłoczenia w wielką szkolną machinę. Uważają, że w tej kwestii powinna być dobrowolność rodziców, czy już posłać dziecko do szkoły, czy też jeszcze nie, bo przecież oni najlepiej znają swoje dziecko. Jak to zwykle bywa, każda ze stron sporu ma trochę racji, chodzi przecież o wypracowanie rozwiązania optymalnego w tej kwestii.