Tabletki na odchudzanie – hit czy kit?

0
1222

„Tanie tabletki na odchudzanie proszę” – pewnie farmaceuci nieraz słyszeli taki zwrot w swoim kierunku od klienta czy klientki. Zafascynowani reklamami w telewizji i internecie podążyli do apteki, aby zrzucić tłuszcz i cieszyć się estetyczną sylwetką. Niestety – nie ma tak łatwo w życiu, a drogi na skróty często doprowadzają do labiryntów, z których ciężko wyjść. Postawmy sprawę jasno – tabletki na odchudzanie, tanie czy drogie, spalacze tłuszczu, herbaty, napary nie spalą Wam tłuszczu. Spalacze mogą pomóc, kofeina może pomóc, kapsaicyna czy johimbina mogą pomóc, ale to wszystko to tylko delikatne wsparcie. Odchudzanie to całkiem co innego. Przede wszystkim jest procesem – w zależności od potrzeby krótkim, średnim lub długim, ale jednak procesem. I to w pełni uzasadnialnym naukowo, biologicznie, fizycznie czy chemicznie.

Odchudzanie to utrata tkanki tłuszczowej. Organizm zaczyna czerpać z niej energie w momencie, kiedy otrzymuje mniej energii, niż potrzebuje do funkcjonowania. Ta pula potrzebna do życia to „zero kaloryczne”. Można je wyliczyć w kalkulatorach w internecie i wzorach. Warto jest wyciągnąć średnią z kilku miejsc. Należy wiedzieć, że to jedynie przybliżona wartość. Rzeczywista nie dość, że na pewno różni się od wyliczeń przez sam błąd pomiarowy wynikający ze stosunkowo małej ilości danych, to jeszcze jest obciążona NEAT-em, czyli spontaniczną aktywnością. W kalkulatorach zaznacza się pole z aktywnością w ciągu dnia, owszem, ale nie obejmuje ona takich rzeczy jak gesty czy ekspresyjne usposobienie. Jeśli naturalnie dużo chodzimy (nie licząc i dobijając kroki na siłę – bo to już cardio), dużo gestykulujemy, dużo się ruszamy (choćby nogą siedząc) to spalamy więcej kalorii niż ktoś, kto jest typem flegmatyka. Tutaj pojawia się też dużo mitów związanych z wolnym metabolizmem, byciem ekto- czy endomorfikiem. Większość rozbija się o NEAT. Różnice w metabolizmie między dwoma osobami potrafią wynosić równowartość banana, czyli… ok. 100 kcal. Tyle więcej mogłaby zjeść osoba z „szybkim metabolizmem” niż ta z „wolnym”.

Kiedy znamy już nasze zero, wówczas odejmujemy od niego ok. 200-300 kcal (lub więcej jeśli jesteśmy bardzo otyli) i zaczynamy jeść według naszych założeń. Pomocne w liczeniu kalorii będą takie strony jak ilewazy.pl czy aplikacje pokroju Fitatu. Liczenie kalorii pozwala nam wliczyć pizzę, burgera, batona czy czekoladę, ale nie popadajmy w skrajności. Przede wszystkim jedzmy pełnowartościowe posiłki bogate w białko, tłuszcze, węglowodany, witaminy oraz minerały. Nie dojadajmy na siłę, bo „kalorie nam pozwalają”. Jeśli jesteśmy najedzeni, a mamy jeszcze kalorie – postawmy wyraźny znak stop. Takie dojadanie zaburza relacje z jedzeniem i jest prostą drogą do zaburzeń odżywiania.

Na koniec warto dodać, że nie trzeba uprawiać żadnego sportu, aby schudnąć. Jest to jednak pomocne, bo pozwala zwiększyć ilość kalorii potrzebną organizmowi do utrzymania wagi, a w konsekwencji możemy jeść więcej, a nadal chudnąć.

W razie, gdybyście sami nie radzili sobie z odchudzaniem lub popadali w zaburzenia pokroju kompulsywnego objadania, ortoreksji, bulimii czy anoreksji – skonsultujcie się z dietetykiem, psychodietetykiem, psychologiem lub psychiatrą. To bardzo ważne. Nie lekceważcie tego, póki stadium choroby nie jest jeszcze duże.

http://www.zdrowakroplakrwi.pl/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here